Złotego nie warto zastąpić przez euro
Obrazek użytkownika NBP
15 gru 2023, 10:35

Złotego nie warto zastąpić przez euro

Sezon urlopowy rokrocznie owocuje wzrostem zainteresowania tematyką przystąpienia Polski do strefy euro. Wyrazem tego są w okresie wakacyjnych podróży materiały w mediach, w których autorzy wskazują na korzyści, jakie miałyby wyniknąć z rezygnacji z waluty narodowej i suwerennego banku centralnego.

Osobiście nie podzielam takich opinii, czemu dawałem wyraz wielokrotnie. Obecnie stanowiska ekonomistów dotyczące ewentualnego przyjęcia euro są zresztą bardzo zróżnicowane, a tzw. opinia publiczna raczej nie jest entuzjastyczna jeśli chodzi o rezygnację ze złotego.

O samym euro wyrażałem się źle, jeszcze zanim ono się formalnie pojawiło. Poniżej przypominam kilka faktów przemawiających za utrzymaniem własnej waluty.

Zobacz także: Banki centralne kupują rekordowe ilości złota. Polski jest w czołówce

Jest mało prawdopodobne, by przyjęcie euro przyspieszyło wzrost gospodarczy

Zastąpienie waluty narodowej przez euro nie gwarantuje wcale szybszego „doganiania” krajów wysoko rozwiniętych. Polska funkcjonująca z własną walutą rośnie szybciej niż np. Słowacja i Słowenia, które przyjęły euro stosunkowo wcześnie po wstąpieniu do UE. Co więcej, Polska mocno poprawia swoją pozycję także wobec wielu słabszych krajów oryginalnej strefy euro. Widać to np. w porównaniu z najmocniejszą europejską gospodarką – Niemcami. Państwa południa kontynentu, takie jak: Portugalia, Włochy, Grecja i Hiszpania, wypadają w tym zestawieniu słabo. Zwraca uwagę radykalne „obsunięcie się” Hiszpanii, a także nieregularność i niskie tempo postępu zarówno na Słowacji, jak i w Słowenii. Zauważmy, że według Eurostatu Polska startująca z niskiej pozycji względem Słowacji już ją wyprzedziła.
 

PKB na mieszkańca Polska Hiszpania Słowacja Słowenia Niemcy

Obecność w strefie euro nie dyscyplinuje polityki fiskalnej

Wbrew powszechnym narzekaniom na politykę fiskalną w Polsce (i nadziejom na jej „zdyscyplinowanie” po przyjęciu euro) dług publiczny w Polsce utrzymuje się w ryzach – i to mimo aktywnej polityki społecznej państwa. Tymczasem mimo różnorakich formalnych obostrzeń dług ten przeżywa istną eksplozję w strefie euro. Dotyczy to także krajów, które „wstąpiły w związek z euro”, nie mając problemu z długiem publicznym. Dług pojawił się z czasem – właśnie „w owym związku”.
 

Dług publiczny Polska Słowacja Słowenia strefa euro Hiszpania

Euro i wspólna polityka pieniężna nie gwarantują niskiej inflacji

Spójrzmy na historyczną już, w kontekście danych mówiących, że we wrześniu wskaźnik wzrostu cen spadł do 8,2 proc., inflację w 2022 r. Czy jej wysoki poziom – 14,4 proc. może przemawiać za tezą, że byłaby ona niższa, gdybyśmy znaleźli się w ramach euro?

To, że średnia stopa inflacji dla tej strefy wynosiła w zeszłym roku 8,3 proc., niewiele mówi o sytuacji w poszczególnych krajach eurolandu. W Estonii było to 19,3 proc., na Litwie 19,7 proc., na Łotwie 17,2 proc., a na Słowacji 12,8 proc. Wysoki wskaźnik zanotowano w 2022 r. także w niektórych „starych” krajach UE: Belgii i Holandii (odpowiednio 9,5 proc. oraz 10 proc).

Gdzie pewność, że w reżymie euro inflacja w Polsce nie byłaby jeszcze wyższa?

Orędownicy jak najrychlejszego przyjęcia wspólnej waluty należą też do zdecydowanych krytyków zbyt łagodnej (ich zdaniem) polityki NBP, zwłaszcza w kontekście ostatnich redukcji stóp banku centralnego przez Radę Polityki Pieniężnej. Byli im przeciwni, a wcześniej prześcigali się w żądaniach szybkiego i radykalnego podwyższania stóp procentowych. Jednak gdyby Polska przyjęła euro, musieliby się pogodzić z dużo niższymi, urzędowymi (przez długi czas nawet ujemnymi) stopami procentowymi dyktowanymi przez Europejski Bank Centralny!

Zobacz także: Odporność i źródła sukcesu polskiej gospodarki w erze globalnych turbulencji

Wadliwa „architektura” strefy euro: one size fits all?

Dlaczego kraje strefy euro wykazują tak nadzwyczajną tendencję do gromadzenia długów publicznych – i to mimo wszystkich traktatów i paktów mających przecież „dyscyplinować” ich finanse narodowe? I dlaczego ich wzrost gospodarczy jest anemiczny i nieregularny? Dotyczy to nawet Niemiec, które zasadniczo rosną szybciej niż kraje południa Europy, ale dużo wolniej niż np. USA, a ostatnio weszły w fazę recesji. Szczegółowe odpowiedzi na te pytania można znaleźć w literaturze fachowej, dostępnej, choć raczej słabo znanej w kraju. Krótka odpowiedź brzmi: winna jest wspólna polityka pieniężna – i właśnie wspólna waluta.

„Ojcowie” euro lekkomyślnie zawierzyli doktrynie jednego uniwersalnego rozmiaru pasującego każdemu („one size fits all”). Ale jedna i ta sama polityka pieniężna, jedna i ta sama stopa procentowa EBC aplikowana do rozległego obszaru złożonego z krajów o bardzo różnych charakterystykach makroekonomicznych i strukturalnych nie może być efektywna. Stopa procentowa EBC na poziomie niewiele powyżej 2 proc. była w 2022 r. grubo za niska dla Litwy, gdzie inflacja zbliżała się do 20 proc., ale nieco za wysoka dla Francji, gdzie wskaźnik oscylował wokół zaledwie 5 proc.

Jednolita polityka EBC prowadzi do destabilizujących i kosztownych nierównowag w poszczególnych krajach członkowskich – co w konsekwencji przelewa się na całą strefę euro. Ich skutkiem są nie tylko anemiczny i niestabilny wzrost gospodarczy całej strefy euro, lecz także wymuszone tym faktem deficyty finansów publicznych.

To, że w dłuższej perspektywie strefa euro okazała się strefą sekularnej stagnacji gospodarczej, w dodatku wstrząsanej periodycznymi kryzysami i recesjami, nie jest więc żadnym przypadkiem. Pozostając poza strefą euro, Polska rośnie gospodarczo o wiele szybciej i o wiele „zdrowiej” niż kraje, które już dawno zrezygnowały z własnych walut. „Suwerenna” waluta okazuje się ważnym czynnikiem wzrostu i stabilności – nawet, gdy od czasu do czasu jej kurs wymienny względem euro podlega istotnej zmienności.

Zobacz także: Inflacja będzie spadać wolnej, ale dążymy do celu inflacyjnego – powiedział krótko prezes NBP podczas konferencji

Wątpliwe korzyści geopolityczne

Krótkotrwała panika, jaka wystąpiła na rynku walutowym po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, ewidentnie udzieliła się też wielu komentatorom ekonomicznym, dziennikarzom i politykom. Pojawiły się postulaty natychmiastowego podjęcia jakichś ekstraordynaryjnych starań o zastąpienie złotego wspólną walutą europejską. Przekonanie, że Polska z własną walutą jest bardziej narażona na rosyjską agresję niż Polska bez własnej waluty, jest dość naiwne. Czy kraje bałtyckie są – z tytułu posiadania euro – mniej narażone na agresję niż Polska? Nie sądzę.

Autor: prof. Leon Podkaminer. Autor jest doradcą Prezesa NBP. Tekst wyraża opinie autora.

Materiał ukazał się pierwotnie 28.11.2023 r. w Dzienniku Gazecie Prawnej, w ramach dodatku partnerskiego NBP.

Materiał Partnera

Śledź Strefę Inwestorów w Google News

Sprawdź więcej artykułów i analiz

Więcej praktycznej wiedzy o inwestowaniu na giełdzie, takiej jak analizy, artykuły, czy portfele edukacyjne, znajdziesz w części premium serwisu StrefaInwestorow.pl. Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej.